środa, 29 października 2014

smutek, radość - skrajność

Podłączyli mi w końcu internet, już na nowym miejscu, obiecywałam sobie że będę pisać regularnie, ale tyle spraw na głowie, że człowiek po prostu potem chce dać odetchnąć głowie, dlatego zajmuje się czymś lekkim.
Pierwsze i chyba najważniejsze, mały Antek leży już obok mnie, ma 5 dni, a jego mama zalewa się dziś łzami. Dziadkowie pojechali, a mama została sama, dziadek zakochał się we wnuku, a ja wszystko odczuwam bardziej i głębiej, możliwe że ponoszą za to winę hormony, ale ludzie nawet nie doceniają tego co mają. Wczoraj mamie powiedziałam: wiesz ja nie chcę nic od nikogo, nie chcę nikomu nic zawdzięczać, bo jak ludzie coś dla Ciebie robią, to zazwyczaj uznają że mają prawo mówić komuś jak ma żyć, a przecież drogę sobie wybieramy sami, taką jaką chcemy podążać, czasami wybiera za nas los, ale nikt nie powinien wiedzieć lepiej od nas co robić i jak żyć. Moja mama to rozumie, w życiu z drugim człowiekiem, najważniejsza jest akceptacja, po prostu bierzesz kogoś takim jakim jest, zawsze jak coś zaczyna mnie drażnić w moim partnerze myślę sobie, czy ja bym chciała żeby on mnie zmieniał. Albo ktoś nas akceptuje takimi jakimi jesteśmy, albo nie, ma prawo wyboru, ale nie ma prawa nas zmieniać. Sami musimy ewentualnie dążyć do lepszego i ulepszać siebie, ale z własnej woli, a jeśli czujemy się dobrze w swojej skórze to nie pozwólmy sobie wmówić że robimy coś nie tak i powinniśmy robić to inaczej albo lepiej. Zboczyłam z tematu jak zawsze, Ci którzy  mają rodziców blisko nie zawsze dobrze układają sobie z nimi relacje, moje też nie są idealne, ale może przez to że jesteśmy daleko od siebie, to mamy więcej akceptacji dla dziwactw każdej ze strony, staramy się cieszyć swoim towarzystwem a nie krytykować na wzajem. Nie zawsze to oczywiście wychodzi, ale dzisiaj zalewam się łzami, tak mocno odczuwam brak obecności. Byli tutaj przez 14 dni, wypełnili mi przestrzeń, sprawili że miejsce przestało się liczyć, a zaczęło się liczyć to z kim. To takie prawdziwe: jeśli kogoś kochasz i jest Ci z kimś dobrze, nawet jeśli chodzi o rodzinę, to nie liczy się to gdzie jesteś ale to z kim jesteś.
Teraz czuję prawdziwość tego stwierdzenia, odczarowali mi Anglię, bo tu byli, a kiedy pojechali znów mi obrzydła ale teraz już chyba znam przyczynę, po prostu Twój dom jest tam gdzie serce Twoje, mam tutaj partnera, dla niego jestem jeszcze tutaj, musi skończyć szkołę, ale moje serce jest rozdarte na pół. Może takie związki są właśnie z jedynakami i jedynaczkami, siłą rozpędu jesteśmy bardziej związani z rodzicami, a oni z nami. Moje serce już zawsze będzie należeć w jakieś części do moich rodziców, do mojego synka i do partnera.
Teraz jak znów jeden element mojego świata odjechał w kierunku Polski ja znów cierpię i tęsknię, bo całością jestem wtedy kiedy moja przestrzeń i moje serce jest wypełnione w pełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz