wtorek, 9 grudnia 2014

Macierzyństwo i pustka w głowie

Jestem dumna sama z siebie, położyłam małego do łóżeczka i troszkę się powiercił ale sam zasnął. Czytam właśnie książkę: Język niemowląt. Napisane jest w niej by się wsłuchać w dziecko i w ten sposób będzie wiadomo czego ono potrzebuje. Zastanawiałam się czemu mały nie chce spać w dzień, pomimo tego że był zmęczony, a teraz już wiem że on nie chce zasypiać na kanapie, bo telewizor go rozprasza i nie wiem może niewygodnie mu było, woli zasypiać w łóżeczku, kiedy staje się już marudny, wkładam go do łóżeczka, włączam pozytywkę i mały przysypia. Wiadomo że jak ma problemy z brzuszkiem to jest gorzej, ale nie ma czegoś takiego jak wcześniej że aż mnie ręce bolały od kołysania i bujania. Wiadomo że mu tak lepiej, ale ja nic zrobić nie mogłam i czułam się po całym dniu jakbym pracowała cały dzień w restauracji.
Swoją drogą brakuje mi pracy, wiem że każdy człowiek jest inny i inaczej podchodzi do macierzyństwa. Dla niektórych jest to sens życia, dla innych tylko część drogi jaką jest życie. Ja zaliczam się bardziej do tych drugich, ciężko mi identyfikować się z tymi kobietami, które wolałyby nie wracać z macierzyńskiego do pracy. Ja co by nie mówić czekam kiedy będę mogła wrócić do ludzi i do innych spraw niż tylko pieluszki i karmienie i guganie. 
Staram się już nie stresować przy małym, ale myślę sobie że jeśli on jest teraz dość wymagający dla mnie, to jak znajdę siłę, gdy będzie starszy i jeszcze więcej uwagi będzie potrzebował. Zresztą będę się martwić tym później. My rodzice już tak mamy, że jak nie ma problemu to sobie go szukamy. 
Wiem że duży problem, to jestem ja sama i moja psychika, tak często mam uczucie że moje życie zmieniło się za bardzo, że tęsknie za tym co było kiedyś, podobno nie ja jedna, ale nawet to nie poprawia mi samopoczucia. Myślałam że będę miała nieskończone pokłady cierpliwości i że to będzie sama przyjemność, ale to jest ciężka praca, bez wynagrodzenia, nie licząc oczywiście czasu kiedy Antoś się uśmiecha i próbuje do mnie gadać. Za radą w książce tłumaczę swojemu dziecku co będę robić i dlaczego to robię, traktuję go jak pełnoprawnego małego człowieka, który ma prawo reagować tak a nie inaczej. Zastanawiałam się po kim on jest taki ożywiony i wydaje mi się że chyba po mnie. Mi jest ciężko cały czas siedzieć w domu tylko z dzieckiem, a on może to wyczuwa. Koleżanka powiedziała mi, ciesz się że jest zdrowy i tak oczywiście jest, cieszę się co nie zmienia faktu że brakuje mi czasu dla siebie samej. Dobrze że jeszcze partnera jakoś gonię żeby się małym zajmował.