sobota, 14 czerwca 2014

Każdy dzień zbliża mnie ....

Do ściągnięcia gipsu, człowiek nie docenia tego co ma, naprawdę. Nie doceniałam tego że latem jak jest gorąco każdy powiew wiatru chłodzi moje nogi, ani tego że mogę chodzić bez problemu. Przemieszczać się z miejsca na miejsce, teraz obiecuję, że jak już pozbędę się balastu, będę pieścić i dopieszczać moje ciało, moje nóżki, zawsze wydawały mi się za grube żeby chodzić w sukienkach latem, albo w spodenkach. Teraz jak jest mi tak gorąco pod tym gipsem, to myślę sobie, ależ Ty głupia byłaś, tyle czasu się katowałaś długimi spodniami w imię głupoty, że tylko modelki mogą pozwolić sobie na odsłanianie nóg.

Każda zmiana, czy na lepsze czy na gorsze, tak naprawdę skłania mnie do przemyśleń i zawsze znajduję jakąś mądrość w tym. Brzmi to trochę jak bredzenie człowieka na prochach, ale słowo, nie wzięłam nawet paracetamolu dzisiaj. Po prostu wspominam wszystkie zmiany które kiedyś zaistniały w moim życiu, wydawały mi się katastrofą a teraz widzę z perspektywy że przyniosły coś innego lepszego, bardziej świadomego. Taka przykładowo miłość, wydawało mi się że byłam taka zakochana, on też zakochany, że jesteśmy dla siebie stworzeni, przysłowiowe klapki na oczach, kiedy to się zmieniło wydawało mi się że świat się wali. Teraz po upływie czasu, myślę dobrze się stało, to jednak nie był facet dla mnie, tylko czasem zastanawiam się jak by wyglądało nasze życie razem, zawsze jednak dochodzę do wniosku, że nijak. Ja byłabym nastawiona na niego, zrezygnowałabym ze swoich potrzeb a po 5 latach klapki by opadły a ja zostałabym w pieluchach. Człowiek potrzebuje dojrzałego związku i dojrzałej miłości, teraz to rozumiem, ale prawda jest taka że każdy potrzebuje w życiu przeżyć takie uczucie, w stylu Chucka i  Blair z Plotkary albo do innych tego typu podobnych. Takie uczucie że człowiek czuje że kocha i nienawidzi jednocześnie, nieprzewidywalne wywołujące emocje każdego dnia. To jest wspaniałe, ale tylko na chwile, to jest tak zwany toksyczny związek.Kiedy dwoje ludzi zaczyna grać ze sobą, podniecające, ale jak myślę że miałabym tak całe życie pilnować się i grać w tą grę, to nie. A teraz kiedy mam złamaną nogę, myślę sobie jak wartościowy jest ktoś, kto w takich chwilach jest obok, zajmuje się Tobą, pomimo stogu siana na głowie i braku upiekszaczy twarzy czyli make up. Taki ktoś przy kim czuję się na tyle swobodnie, że pozwalam się umyć, a jemu to też nie sprawia problemu jest częścią tak naturalną, że aż nierzeczywistą. Takie związki są dobre. Nie ma tutaj huśtawki emocjonalnej ale jest pewność że można liczyć na drugą osobę, bo jest najlepszym przyjacielem.

Rozpisałam się, ale to taki hołd wdzięczności, podejrzewam że brzmi nieskładnie, jako że nigdy nie czytam swoich notatek ponownie, bo zapewne wydałabym się samej sobie infantylna i górnolotna. Wolę pozostać w nieświadomości :)