czwartek, 4 października 2012

sprostowanie

Jedna z paletek to nie nowość, nie wiem jak wgrywałam te zdjęcia, pochodzą one ze strony sleekmakeup.com

to właśnie te dwie nowe paletki z dwoma nowymi błyszczykami ale polecam zajrzeć sobie na stronę sleek tak z ciekawości nawet :)


Więcej zdjęć i wiadomość ...

Dzisiaj gdy byłam w mieście odwiedziłam Superdrug i tadam, już są nowe dwie paletki ze Sleek Make -up, czekałam na nie bo już widziałam reklamę w Cosmopolitan angielskim, przedpremierową. Kolorki cudne, ale czekam do jutra, bo już swój budżet wyczerpałam na te dwa tygodnie na kosmetyki, a od jutra zaczyna się nowy na kolejne dwa, więc to będą moje priorytetowe dwa zakupy- dwie Palety, limitowane do grudnia tylko, jedna cała matowa, druga większość matów i wydaje mi się że z dwa albo trzy cienie perłowe.
A teraz więcej zdjęć dzisiejszego makijażu


W końcu dzień wolny i więcej czasu

Praca dała mi się tak we znaki, że przychodziłam tylko, kąpiel i spać, ale dzisiaj w końcu wolne, nie dość że błogie lenistwo, to jeszcze kawa spokojnie wypita, makijaż wykonany w spokoju i od razu lepiej mi na duszy. Ostatnio nie byłam w dobrej kondycji psychicznej, ale zwalam tą huśtawkę hormonalną na to że zawsze tydzień przed ^^ włącza mi się odkurzacz w moim żołądku, a do tego mam wysyp na twarzy plus doprowadzić mnie do płaczu można w minutę. Żeby dało się to jakoś wyłączyć. Chociaż taki urok bycia kobietą a do tego w sumie czasem sobie myślę że przynajmniej dzięki temu życie też ma swój jakiś urok, można sobie wytłumaczyć w ten sposób obżarstwo czekoladą, można się rozpieszczać, siedzieć w domu w kocyku z herbatą i zawsze jest wytłumaczenie, że to wszystko przez ^^.
A wracając do tematu makijażu to zaraz zrobię kilka fotek, chociaż wciąż nie dorobiłam się nowego aparatu, ale już wkrótce, dlatego też wzięłam więcej godzin w pracy. Pasja czasem wymaga poświęcenia. Dzisiaj jak robiłam makijaż, dotarło do mnie że żaden korektor nie podziała dobrze na to że moje oczy nie wyglądały na zmęczone, ale można temu trochę pomóc.

- wkładam swój rozświetlający korektor pod oczy do lodówki, nakładany potem pod oczy działa cuda, jest jak chłodny balsam, który sam w sobie już budzi nasze oczy
- nakładam zwykły puder rozświetlający w strategiczne miejsca, taki który używam do twarzy
-strategiczne miejsca mam na myśli wewnętrzną górną część oka oraz zewnętrzną dolną część, jeszcze nie na policzkach, ale tuż pod końcem kreski na zewnętrznym kąciku

Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś triki to pisać, chętnie skorzystam.
Według mnie nie ma sensu używać tysiąca produktów jeśli chodzi o rozświetlanie, albo dobry cień rozświetlający do oczu, albo dobry rozświetlający puder do twarzy i można zdziałać cuda na wielu płaszczyznach.
Ja sama uwielbiam puder rozświetlający z Essence, niestety jest na wykończeniu a już nie mogę go spotkać w sklepie, chociaż za każdym razem jak jestem w Polsce i mijam drogerię która ma szafę Essence to sprawdzam dokładnie, taki dobry produkt i cholera, nie ma go nigdzie. Myślę czasem że szkoda że nie kupiłam dwóch opakowań.
Mam jeszcze Benefit, ale tutaj cena nie świadczy o tym że będzie lepszy, owszem jest dobry, ale Essence po prostu jest TOP TOPÓW.

niedziela, 30 września 2012

Blondynka wydaje swoją pierwszą opinię

Na tematy kosmetyczne tym razem, a chodzi mi właściwie o mascary, jedna z MaxFactor Eye Brightenin a  druga to L'oreal Volume Million Lashes - Luminizer Hazel Eyes.
Pierwsza z wymienionych powinna rozświetlać spojrzenie, dodawać tego błysku w oku, tej iskierki, no i tu zawód, bo albo ja po prostu mam takie oczy, albo ta maskara cudów jednak nie działa. Mam w wersji dla brązowej tęczówki oka, męczę ten tusz już bardzo długo i coś mi nie idzie.
Za to L'oreal tak mnie zaskoczył, że jestem już przy końcówce drugiego opakowania, mam do tego z tej samej kolekcji eyeliner i muszę powiedzieć, że makijaż dzienny zyskał nowego wymiaru. Wystarczy że podkreślę górną linię rzęs dodam tusz i moje oczy zyskują głębię. Kiedy pierwszy raz użyłam tych dwóch produktów i poszłam do pracy, było wielkie WOW, pytania w stylu:
Co użyłaś do oczu że mają taki głęboki intensywny kolor.
Jeśli miałabym określić kolor tego produktu, to powiedziałabym czerń fioletu, jest to tak głęboki kolor, który sprawia, że moje brązowe oczy wydają się prawie czarne, do tego duży plus jeszcze za to że mascara spełnia dalej swoje funkcje jakie miała zwykła wersja, dalej zagęszcza, dalej dobrze rozczesuje. Jeden z moich ulubionych tuszy w wersji dziennej, właściwie mój Must Have jeśli chodzi o codzienny make-up. Dostaje nerwicy, gdy widzę końcówkę, a w sklepie nie było jeszcze dostawy, do czasu kiedy nie znajdę godnego następcy, to będzie mój TOP TOPÓW. Wykonam jutro makijaż i pokażę może jak to wygląda w świetle dziennym, a potem użyję Max Factora dla porównania. Niebo a ziemia. Jak dla mnie, ale to tylko moja opinia oczywiście.
Dodam zdjęcia tych dwóch produktów. Jakby ktoś mnie się pytał, to polecam jednak spróbować tego L'oreal, zobaczyć jak duża różnica jest.




więcej ...

Pokazało mi jakiś błąd, dlatego zapisałam ponownie, a teraz całość mnie : z przymrużeniem oka proszę ... ;)







Blondynka i make-up - być piękną

Ja jako rasowa blondynka mówię wprost, lubię poprawiać sobie nastrój poprzez poczucie że w jakimś stopniu jestem piękna. Nie odczytywać tego jako próżność, to tylko mój punkt widzenia, na to że każda kobieta jest piękna, trzeba tylko to piękno wydobyć. Zainteresowałam się makijażem przez przypadek, kiedyś w gazecie spodobał mi się makijaż, a był opis w niej, jak go wykonać, postanowiłam spróbować, nawet wyszło, może nie tak jak na zdjęciach ale efekt był zadowalający, a miałam wtedy z 16 lat. Od tego czasu coraz bardziej chciałam wnikać w tajniki makijażu, na początku żeby mieć wiedzę jak wydobyć to co piękne i to podkreślić, potem zaczęło sprawiać mi to taką frajdę, że chciałam więcej i więcej, to troszkę jak nałóg. Najważniejsze w make-up jest to że nic nas tak naprawdę nie ogranicza poza naszą wyobraźnią, my jesteśmy tym czym czyste płótna dla malarza, nie ważne w którym kierunku pójdziemy, zawsze można osiągnąć niewiarygodny efekt. Jednak nigdy nie było to tak na serio, aż po moich zmianach, rok temu, kiedy postanowiłam przewrócić swoje życie do góry nogami, doszłam do wniosku, że teraz chcę zrobić coś dla siebie, uczyć się czegoś co mi przyniesie frajdę niekoniecznie pieniądze. Tak dla samej satysfakcji, w ten sposób powstała myśl w mojej głowie, że to może być make-up, może nawet bardziej make-up ze stylizacją. Ta myśl kiełkowała w mojej głowie, aż postanowiłam znaleźć szkołę z której będę mogła wynieść jeszcze więcej niż wiem do tej pory. Teraz mam jeszcze kilka myśli jak to rozwinąć, więc wiem że idę w dobrym kierunku, bo to jest moja pasja i tego chcę się trzymać. Wcześniej trenowałam trochę na moich przyjaciółkach, nigdy nie umieszczałam fotek, ale teraz myślę, że po pierwsze do mojej szkoły potrzebne jest portfolio z makijażem, po drugie może to da komuś motywację, by nie zaniedbać tej strony życia. Nie dla faceta nie dla innych, ale dla siebie, dla poczucia w środku siebie że jest się pięknym, czasem potrzeba niewiele, a efekt jest powalający. Jednak nie chcę zamieszczać fotek moich przyjaciółek bez ich zgody, więc pozwólcie że na tym etapie, będzie tylko moja persona. Nie wszystkim się spodoba, wiadomo uroda i wygląd kwestia gustu, najważniejsze jest to że ja czuję się dobrze, sama ze sobą, więc kto chce krytykować, zapraszam, tylko proszę konstruktywnie.

To ja i efekt dzisiejszego popołudnia na moich oczach.
Tutaj bokiem, żeby było ciekawiej i żeby nie był to taki zwykły make-up, dodałam brokat na dolną powiekę, przedłużając linie aż na skronie, przy czym tutaj rozchodzi się to w kształt trójkąta. Brokat koloru złoty i srebrny.
Jeśli ktoś będzie miał pytania jakich produktów i kolorów użyłam w tym makijażu zamieszczę w razie czego zdjęcia później.
Swoją drogą zdjęcia może trochę kiepskiej jakości, ale wykonane kamerka z laptopa, aparat mam zepsuty, a teraz planuję kupić jakiś lepszy model, który może nie zepsuje się tak szybko, mam nadzieję że będzie służył mi dłużej.

wtorek, 25 września 2012

Blondynce w głowie świta ...

Dopadł mnie leń popołudniowy, chociaż w pracy spędziłam tylko 4 godziny, jednak z racji mojego wiecznego bycia na diecie i zdrowego trybu życia, tak sobie kiedyś postanowiłam, wybrałam się po szybkie zakupy, w miarę szybkie, dlatego że mieszkam w małym miasteczku i wszędzie chodzę na pieszo. Przyjemne z pożytecznym, pierwsze, bo spacer, muszę iść przez park, gdzie biegają wiewiórki i jest jak w innym świecie. Po drugie, kiedy idę sobie szybkim marszem, to mam do wyboru, albo myśleć o tym żeby wykonywać ćwiczenia spinania mięśni w trakcie chodu, albo mam czas na rozważenie kwestii które mnie dołują. Którą opcję nie wybiorę, obie są skuteczne, jeśli pierwsza, to nie myślę, tak po prostu, jeśli druga, to  ponieważ jest to naprawdę szybki marsz, jakoś tak znajduję mobilizacje, by po prostu mieć na wszystko wykropkowane.
Dzisiaj jednak, kiedy maszerowałam i pamiętałam o pracy mięśni, dotarło też do mnie, że co jak co, ale naprawdę faceci, komplementują mój tyłek, kiedy usłyszałam za pierwszym razem, roześmiałam się, ale kiedy to się zaczęło powtarzać, doszłam do wniosku że to chyba jacyś zboczeńcy mi się trafiają, do czasu, kiedy jeden z byłych amantów, z którymi się spotykałam, powiedział że o moim tyłku nie może zapomnieć, bo jest perfekcyjny. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, bo jakby nie patrzeć, fajnie by było żeby ktoś docenił i tęsknił za czymś więcej jak za moim tyłkiem, a śmiać mi się zachciało gdy zrozumiałam że faceci są prości, naprawdę, jedyne co im do szczęścia trzeba to tyłek. I przychodzi mi taki, i marudzi że on z żadną inna kobietom nie może, bo nie ten tyłek, to tylko cieszyć się że jakimś cudem, los eliminuje takich dupkolubów z mojego życia. To przecież wartości żadnej nie przedstawia, albo może ja mam za duże wymagania i w dzisiejszych czasach randkowania nie powinno się wymagać umiejętności konwersacji na jakiś temat, wiedzy i kultury, tylko powinno się wymagać umiejętności piania pieśni pochwalnych do walorów fizycznych.
Czasem mam wrażenie że przespałam jakąś epokę, albo że ja jestem z XIX wieku, a obudziłam się w jakimś  futurystycznym czasie i nie rozumiem o czym do mnie oni rozmawiają :)
Jakby nie patrzeć na te wszystkie załamania związane ze stanem umysłu singli płci męskiej, po prostu wczoraj obejrzałam dwa filmy, wyłączyłam komórkę, nie odpowiadałam na FB, nie otwierałam drzwi, było mi cudnie romantycznie samej ze sobą, a co :)

poniedziałek, 24 września 2012

Blondynka powraca ...

Kilka miesięcy jakiegoś zawirowania w moim życiu, aż dziś powiedziałam dość, po prostu dotarło do mnie że marnuję siebie i swój czas na coś tak przereklamowanego jak miłość i faceci.
Do rzeczy :

Fakty:


  1. Jestem singielką - bo tak pozwolę siebie nazwać, od roku czasu. Rok temu wyglądałam zupełnie inaczej, teraz wyglądam zupełnie inaczej. Jednak jedno pozostało to samo- moje wewnętrzne ja, niestety troszkę pokopane i teraz dość sarkastyczne. Gdzieś kiedyś wyjdzie fakt, jak to się stało że jestem wolna, oraz czas mojej przemiany, ale nie o tym teraz miałam tutaj sobie napisać...
  2. Jako osoba odzyskana po 7 latach, wypadłam z rytmu randek, realistycznego podejścia do spotkań i typ podobnych spraw. Ciągle wierzyłam w młodzieńcze ideały na temat miłości, księcia na białym koniu i rodzinie jak z fotografii w katalogu. Ba, która dziewczynka o czymś takim nie marzy. Tak ugrzęzłam w tej swojej perfekcyjnej wyobraźni, a życie pokazało mi jaka jest prawda. To fikcja że liczy się to co się ma w środku, ja z górą kompleksów co do mojego wyglądu, ale z brakiem kompleksów co do mojego charakteru, oświadczam w pełni że w tych czasach żeby stworzyć związek z facetem, trzeba się tylko opierać na wyglądzie. Nie chodzi tu jednak, o to że to wina kobiet. To wina mężczyzn i ideałów wykreowanych w ich głowach. Jako jednak ja bardzo cyniczna teraz mam zamiar sobie poużywać trochę na męskiej części tego świata.
Większość mężczyzn z jakimi miałam styczność, zwracała uwagę na mnie ze względu na wygląd, owszem nie mogę narzekać na brak zainteresowania, ale co mnie uderzyło, każdy facet był w stanie bezczelnie powiedzieć że zainteresował go mój wygląd i wprost, niemal, zaproponować mi sex po drugim spotkaniu. 
Nie mam wypisane na czole, nimfomanka, więc po którymś razie z kolei po prostu wygarnęłam jednemu, że może tak ktoś zechciał by mnie poznać, bo to jak wyglądam to ja wiem, mam lustro w domu, widzę się codziennie rano, tak jak i setki osób które spotykam w swoim życiu, ale to co mam w środku, prawdziwe piękno, nikomu się nie chce tego odkrywać. Wychodzi mi na to że mężczyźni są w dzisiejszych czasach bardzo leniwi. Niedługo będzie padało pytanie wprost: ile potrzebujesz spotkań żebym mógł iść z Tobą do łóżka. Bardziej wulgarnie, w stylu podstawówki: ruchasz się czy trzeba z Tobą chodzić.
Potem jednak Panowie płaczą gorzkimi łzami, że to my mamy wymagania, rodem z księżyca, ale hallo!!! 
Lista wymagań u faceta jest jeszcze dłuższa, tylko że kobiet tyczy się całej postawy życiowej, przemyśleń, planów, kobieta jest ciekawa wszystkiego, bo na mężczyznę patrzy kategorią przyszłego ojca jej dzieci, a u mężczyzn, lista wymagań co do matki ich dzieci jest przerażająca: tylko że zazwyczaj oczekują od kobiety, matki, żony, kochanki, dziwki, przyjaciółki, kobiety wyzwolonej i samodzielnej, twardej, ale i ciepłej, opiekuńczej z fantazją z energią niczym króliczek z reklamy o bateriach.
Gdyby zsumować to, wyglądałoby to tak, że to kobieta musi dostosować się do oczekiwań płci przeciwnej żeby mieć szansę na normalny związek. 
Nie dość że wygląd, to jeszcze zachowanie sposób mówienia, sposób bycia. Istna perfekcja, która i tak nigdy nie będzie idealna.
W takim bądź razie, zastanawia mnie dlaczego mężczyźni dziwią się nam kobietom, że my także zaczynamy mieć swoje wymagania, powinna być równowaga prawda?
Dlatego my też zaczynamy patrzeć na wygląd, stawiamy coraz wyżej poprzeczkę i jesteśmy coraz bardziej twardo stąpające po ziemi, miłość staje się przereklamowana, a związek podchodzi teraz do transakcji wiązanej. I ja także po tylu porażkach, nie chcę się karmić fantazjami na temat pana idealnego, jeden się mi taki trafił, nieidealny cholernie, w ciągu całego roku, który trafił do mojego serca, gdzie ja myślałam że ja nie potrafię kochać, dziękuję za to że jednak doświadczyłam tego uczucia, z całym cierpieniem jakie mi przyniosło przynajmniej wiem, że nie jestem martwa w środku, ale też i to uczucie oświeciło mnie, że związki z miłości to rzadkość, częściej z rozsądku, lub z chęci bycia z kimś, z analizy i z plusów jakie wynikają, dlaczego? Dlatego że nikt nie powiedział że miłość musi być wzajemna, a jeśli nawet nie kocha się tylko raz, to na drugi raz trzeba poczekać, nie wiadomo ile, a przecież moje jajeczka nie są wieczne, ja też się starzeję i chciałabym mieć swoje miejsce na ziemi.
Dlatego drodzy Panowie, nie oczekujcie zbyt wiele, dajcie szansę kobietom które są obok i może nie są tak idealne. W mojej miłości, ja goniłam do ideału tego którego kochałam, chociaż nie był idealny, chciałam żeby i on poczuł to do mnie, ale jak widać to też nie pomogło. Dlatego albo dajcie sobie szansę na miłość obniżając trochę swoje wymagania, albo będziecie nieszczęśliwi, bo z góry skreślicie kogoś, ponieważ będzie mu brakować czegoś czego wy chcecie. A przecież nigdy nie wiadomo, czy będąc z kimś nie odkryjecie, że jednak ideał wcześniejszy był błędny i teraz ta osoba nie będzie waszym ideałem.  Nie bójcie się też kochać. Nie odrzucajcie czegoś co może być piękne tylko przez strach przed zranieniem. Skąd wiedziałam że to mój nieidealny ideał? Stąd że się nie zastanawiałam, nie snułam wizji przyszłości, nie stawiałam zamków na piasku, nie wmawiałam sobie niczego i nie marzyłam. Pierwszy raz w tym wszystkim liczyło się tu i teraz i to co odczuwam w danym momencie. 
Nie zastanawiałam się jak długo będzie to trwać ile dzieci będziemy mieć, gdzie będziemy mieszkać, nic nie miało znaczenia, bo to co było w teraźniejszości, było perfekcyjne dla mnie, nawet jeśli się nie odzywaliśmy do siebie. Nawet wtedy wiedziałam że on i tak przyjdzie i tak się pogodzimy, sama świadomość tego, nie pozwalała nam się długo obrażać na siebie. Taki plus, że można się pokłócić powalczyć, a i tak dwie strony wiedzą że za dwie godziny będzie ok. Takie kłótnie są fajne, bo wiemy że możemy być sobą, bez udawania bez grania, bez obawy że utraci się tą drugą osobę.

A na temat wymagań męskich, to poemat mogłabym napisać, troszkę tych facetów spotkałam na swojej drodze, więc tak:


  • kobieta ma nie zadawać pytań- drodzy mężczyźni, czy wiecie że czas to pieniądz, a my nie lubimy marnować czasu w czymś co trwa w nicości? bo może gdzieś czeka ktoś, kto będzie umiał odpowiedzieć od razu na zadawane mu pytania i nie będzie potrzebował czasu, albo coś jest albo tego nie ma proste
  • kobieta ma być pewna siebie i nie zakompleksiona- ale przepraszam, skąd my mamy te kompleksy? no przecież przez Was- mężczyzn- wasze wyobrażenia idealnych kobiet, niewybredne teksty, wasze odrzucenia nas, bo nie jesteśmy w Waszym typie, chociaż nawet nie daliście nam szansy się poznać i wypięknieć - ZŁOTA ZASADA- NAJPIĘKNIEJSZA KOBIETA- to szczęśliwa, spełniona a przede wszystkim kochana kobieta. Wtedy piękno które jest wewnątrz promienieje do zewnątrz.
  • kobieta ma być silna ale zarazem ciepła- to się mija z celem, my możemy być ciepłe, bardzo chętnie, ale wtedy musicie też zaakceptować to że jesteśmy słabe, lubimy gdy ktoś się nami opiekuje, zmienia nam koło w samochodzie, zabiera z głowy zmartwienia w stylu pamiętać o dacie zapłaty rachunku, a pozwala na to żebyśmy były jak ciepłe puszyste kotki, mruczące z otwartymi ramionami, coś za coś kochani
Pozostaje wiele do dodania, ale na dzisiaj to wystarczy tej słodko- gorzkiej prawdy o kobietach i mężczyznach. 

A żeby nie było że nie blondynka, to wstawię siebie, żebym i ja mogła pamiętać siebie za jakiś czas. 

środa, 2 maja 2012

Blondynka pojawia się na scenie

Tak sobie jakoś wymyśliłam że mogę się dzielić sobą z innymi, swoją wiedzą lub niewiedzą, którą ktoś może mi naprostować, mogę radzić i słuchać dobrych rad. Dzielić się tym co najlepsze, swoją kobiecością, z innymi.
Czy ktoś tym będzie się interesował, czas pokaże, ale jeśli pomogę komuś lub zaciekawię, albo zainspiruję chociaż jedną osobę, to będzie dla mnie to sukces na miarę maratonu w bieganiu na 100 km.


O czym będę chciała pisać? o wszystkim o modzie, o makijażu kosmetykach, ciuchach, metodach pielęgnacji czyli to co kobiety lubią najbardziej ale także o tym co jest w środku, o rozwoju osobistym, o motywacji sukcesach i porażkach. Dojdzie też trochę telenoweli brazylijskiej, gdyż jako rasowa Blondynka lubię sobie jakoś tak komplikować życie, po prostu chyba lubię dramaty i na razie jestem w skomplikowanych relacjach uczuciowych. Dodamy też troszkę fitnessu, zdrowego żywienia, które próbuję wprowadzić i wszystkiego czego warto spróbować i nie odkładać na potem. Nie liczy się jutro, liczy się dziś. 
To była taka mała próbka mojej filozofii.


Na dobry początek zaczniemy od ...tego co lubimy najbardziej- zakupy ...
czyli Blondynka na haju polowania na okazję


1.Blondynka na zakupach


Jako osoba dość emocjonalna, uwielbiam okazję, nie wiem czy daje Wam to taką ekscytację jak mi kiedy wchodzę do sklepu i czuję w powietrzu te napięcie, gdzie kilkanaście kobiet w pośpiechu szuka po wieszakach okazji cenowej. Czyli wyprzedaże dają kopa plus dochodzi jakaś rywalizacja.
Z racji osoby która nie posiada magicznej kieszeni w której rozmnażają się pieniądze i nawet 1 p w portfelu nie ma magicznej mocy i nie chce się mnożyć, to przeceny to idealne coś dla mnie.
Do pewnego czasu z namiętnością oblatywacza w Air Force polowałam na okazję, ale potem Blondynka znalazła nowe uzależnienie. Kiedy zamieszkałam czasowo w UK znalazłam namiętność lepszą od czekolady, co graniczy z niemożliwym. Charity Shop czyli taki second hand z lepszej ręki i w szczytnym celu. Nie dość że ubrania i dodatki można kupić nowe, albo w ogóle nie noszone, tylko idealny stan to do tego jeszcze człowiek ma takie pocieszenie że pieniądze wydane idą na szczytny cel a nie nabijają czyjejś prywatnej kieszeni. Ideą Charity Shop zawsze otwiera jakaś organizacja albo fundacja, pracują w nim wolontariusze, ubrania oddają ludzie o większych zasobach finansowych, by wesprzeć coś w co wierzą. Z takich najbardziej znanych w UK mamy: PDSA- czyli coś jak w Polsce Animals, działają na rzecz ochrony zwierząt, British Heart Foundation czyli wspomagają pierwszą pomoc i ogólnie wszystko co dotyczy serca jak również najnowsze badania nad sercem, Oxfam- który wspiera walkę z rakiem piersi, Cancer Reserch który wspiera Walkę z rakiem, ogólnie, a co jakiś czas są jakieś akcje, jak np. teraz TKMaxx i ta organizacja zrobiły kampanię, oddaj swoje ciuchy których nie chcesz, odśwież swoją szafę wspomóż dzieci chore na raka. Jest jeszcze kilka innych, podałam teraz takie które przyszły mi do głowy, kiedyś zrobię spis tych najpopularniejszych i jeśli ktoś zainteresowany jest wspieraniem jakiejś idei, to może oprzeć się na tym sklepie, który wspiera problem najbliższy jego sercu.
Ja oczywiście pomagać mogę wszystkim więc korzystam bez oporów i pokochałam te sklepy miłością namiętną i uzależniającą.
W ciągu pół roku, bo tyle trwa ta miłość, musiałam dokupić szafę, tak wielka miłość to jest.
Początki zaczęły się w miejscowości w której mieszkam, tutaj też zawsze znalazłam jakąś perełkę wyjątkową do swojej szafy. Ale wczoraj postanowiłam zgłębić temat na innym terenie, bardziej już światowym. Z racji spędzenia całego dnia w Brighton, byłam w sumie w 2 takich sklepach i doznałam szoku.
Namierzyłam- sukienkę Ted Baker, nawet kilka, Armani, i inne takie marki w cenach do 20 funtów. Sama stałam się posiadaczką, nowej marynarki, która dopiero wejdzie do kolekcji sklepowej, gdyż był to prototyp z firmy River Island w cenie 5 funtów, oraz sukienki House of Denime która górę ma bawełnianą w paseczki, a dół jeans ciemny w fasonie bombka za cenę 7 funtów. Postaram się w przyszłości wstawiać zdjęcia.
W poprzednim takim rajdzie dorobiłam się kilku wyjątkowych rzeczy jak. np sukienka z Top Shop w cenie 6 funtów, bombka, w kratkę. Bluzki z ASOS w cenie 6 funtów, z ozdobnymi guzikami. oraz wiele innych okazów. Ale przydały by się zdjęcia.
Przypomniało mi się że jeszcze wczoraj udało mi się kupić sweter Per Una za 5 funtów nowy z metką, normalnie w sklepach, Per Una ceny ma dość wygórowane.
A i jeszcze jedno, ostatnim razem, kupiłam koszulę Ben Sherman za 4 funty nową, teraz będąc w Brighton  Deberhams zobaczyłam że to koszula z najnowszej kolekcji na lato i kosztuje tam 40 funtów.
Jak tu nie kochać tych sklepów, łączą to co najlepsze w sobie.
Podsumowując:
- ubrania tam są zawsze w idealnym stanie, najczęściej nie mają nawet oznak użytkowania
-ceny są takie jakby dobra wróżka spełniała mi życzenia
- pieniądze idą na szczytny cel, więc w połowie się rozgrzeszam że tyle 
wydaję na ciuchy
- można spotkać wyjątkowe okazy i komponować wyjątkowy styl


A taką moją filozofią dopisaną do teorii jest to że jako ktoś kto lubi dobrze wyglądać   a kogo nie stać na wymienianie garderoby co sezon, nie mogę być super modna, ale mogę mieć taki styl, że kobiety będą oglądać się na ulicy za mną. Często spotykam się zresztą z pytaniami o ubrania, gdzie takie kupiłam. No cóż można powiedzieć że taki sklep to jak zakupy u projektanta, nie ma rzeczy powtarzalnej ;)


Na dziś to chyba wystarczy tych mądrości, aczkolwiek muszę jeszcze polecić olejek arganowy, ale taki jak możecie kupić w sklepie z naturalnymi produktami, bądź na ebay. Macie pewność że to jest naturalny olejek, a co on robi, no cóż pielęgnuje twarz, włosy, paznokcie, uniwersalny. Oczywiście dobry bo testowany na mnie. ;)
To mit, jeśli osoby o cerze tłustej lub mieszanej myślą że olejki nie są dla nich, są, nawet wskazane, bo dobre nawilżenie twarzy lepiej będzie działać niż wieczne jej przesuszanie. Skóra nasza do głupich nie należy i nawet jeśli będziemy ją przesuszać, to i tak ona zacznie wydzielać podwójne sebum, ponieważ nasz organizm, sam się broni przed uszkodzeniami. A na takie właśnie uszkodzenia najbardziej narażona jest skóra, która nie ma odpowiedniej pielęgnacji. Ale o tym może innym razem.
Teraz pora spać, by pierwsze zregenerować dobrze organizm, po drugie sen służy urodzie, dobremu samopoczuciu i ma same dobre zalety i nie mogę znaleźć wady. Do zobaczenia następnym razem, Blondynka zakańcza na dziś nadawanie.