czwartek, 21 sierpnia 2014

z przypadków kelnerki

Wieczorna zmiana, dość dużo gości, kobieta wchodzi sobie od przysłowiowej d... strony, sama wybiera sobie stolik. Nie wiadomo czy obiad ma wliczony w cenę pobytu czy też nie, nie jest to jej pierwszy dzień, wie że powinna podejść do Hosta, bo my musimy to sprawdzać, ale przecież po co nam ułatwiać życie, lepiej żebym ganiała ją przez pół restauracji, pytając o numer pokoju.
Uprzejmie ją poinformowałam że powinna najpierw podejść do nas, my byśmy sprawdzili numer jej pokoju i dali wolny stolik, pani chyba nie podobało się to że zwróciłam jej uwagę, toteż po 5 minutach, złapała mnie przy szafie i wielce oburzona mówi: co też tu jest za serwis, w ogóle go nie ma, chcę dostać dzbanek wody. Ani proszę, ani nic, tylko roszczenie. Grzecznie mówię: proszę usiąść zaraz któraś z kelnerek do Pani podejdzie i weźmie zamówienie. A ona dalej się nakręca: już siedzę i czekam kilka minut i nikt nie podchodzi, to jest karygodne. Już bardziej ostrzej ale wciąż spokojnie, z kamienną miną: proszę usiąść, za chwilę dostanie pani wodę. Jednak nie poskutkowało, babsko się nakręciło i dalej swoje wykrzykiwać. W końcu nie wytrzymałam: jak Pani usiądzie, to ja pójdę do baru i przyniosę Pani wodę. Usiadła.
Jak mnie denerwują tacy ludzie, nie dość że nie przestrzegają zasad, gdzie 3/4 gości potrafi to ogarnąć swoim rozumem, to jeszcze wydaje im się że są centrum wszechświata. Sama sobie siadła, polazła od razu po jedzenie i oczekuje że jak wróci to ktoś będzie czekał przy jej stoliku niczym niewolnik i czekał na rozkazy łaskawej Pani. Przecież kelnerka nie ma jednej jej tylko, tylko ma do obsłużenia 15 stolików innych, a na jedna sekcje przypadają 2 osoby, gdzie często mają po kilka nowych stolików w jednym momencie, czy to tak ciężko uzbroić się w cierpliwość. Ja rozumiem że ludzie myślą: płacę to wymagam, rozumiem że chcą do obiadu napoje, ale kelnerka ma tylko dwie nogi, dwie ręce i jedną głowę, więc nie może być w kilku miejscach, przy kilku stolikach w tym samym czasie. Czasami jak przyglądam się tym ludziom, sama jestem kelnerką, nic takiego wow, ale w porównaniu z ludźmi którzy przychodzą do nas, jesteśmy niczym wyższa klasa. Nie wspominając już np. o ludziach którzy na nas kiwają ręką, jak ja tego nie znoszę, a zdarza się to nagminnie.
Całe szczęście że są goście którzy są mili, sympatyczni, przyjacielscy, aż chce się dla nich zrobić coś więcej, bo straciłabym już wiarę w innych.